Narratorka tej powieści, Magda, ma trzydzieści parę lat i mieszkanie na kredyt do spłacania przez kolejnych trzydzieści. W rodzinnej miejscowości ma matkę powtarzającą, że jeśli śnią się zęby, stanie się coś złego, a co komu pisane, to musi być. Do niedawna miała też babkę, która i bez ukończonej podstawówki wiedziała, że chłop to jest zawsze chłop i trzeba umieć nim zakręcić. Co z tą odziedziczoną wiejską mądrością zrobić w stolicy? \nMagda, Teresa i Jadzia gniotą kluski i rozdrapują rany, wyjawiają rodzinne sekrety i trzaskają drzwiami, ale zawsze mają sobie coś do powiedzenia – bo jest to powieść o mówieniu.\nTo także powieść o wstydzie, który pali, gdy w uczelnianej dyskusji wtrąci się regionalizm. O poczuciu nieprzystawalności do nowoczesnego biurowca i do widowni stołecznego teatru. O obcości w mieście, której nie da się zamaskować warszawskimi tablicami rejestracyjnymi.\nTo opowieść o kobietach, ale odnajdzie się w niej każdy, kto kiedyś podróżował z torbą słoików z gołąbkami.
\nTrzy generacje. Trzy kobiety. Trzy głosy.\nBohaterki powieści, choć łączą je więzy rodzinne, mówią innymi językami. Lekturowa podróż w głąb odmian polszczyzny okazuje się niepostrzeżenie wędrówką przez niewysłowione wcześniej światy. Tytułowa oida oznacza wstyd, a wstyd wiąże się z upokorzeniem i odebraniem kobietom przywileju mowy. Marta Michalak w swojej debiutanckiej powieści odważnie, krytycznie i czule przywraca im głos.\nŻaneta Nalewajk
\nOida to książkowy debiut scenarzystki Marty Michalak, pierwsza nagroda w konkursie na najlepszą pracę powstałą w ramach studiów podyplomowych Szkoła Mistrzów działających na Wydziale Polonistyki UW.\n O autorce\nMarta Michalak, rocznik 1985, z pochodzenia przasnyszanka, z wyboru warszawski słoik. Z wykształcenia filolożka angielska, z zawodu scenarzystka, prozaiczka i tłumaczka. Z całego serca oddana biszkoptowym labradorom.
\nrocznik 1985, z pochodzenia przasnyszanka,\n z wyboru warszawski słoik. Z wykształcenia\n filolożka angielska, z zawodu scenarzystka,\n prozaiczka i tłumaczka. Z całego serca\n oddana biszkoptowym labradorom\nFragment
\nDla nas szczęście niepisane, mawiała matka, ilekroć spadło na naszą rodzinę niesprawiedliwe w jej odczuciu nieszczęście. Wypowiadała te słowa z powagą kapłanki odprawiającej mszę żałobną za wszystkie złudne nadzieje i nieprzewidziane kataklizmy dotykające naszą rodzinę, aby po chwili odpowiedzieć samej sobie – już ciszej i z pokorą wiernej stojącej w trzeciej ławce, bo w pierwszej przecież nie wypada: Ano taki już nasz los.\nReagowałam alergicznie na matczyne elegie, ale przypomniały mi się te słowa, gdy siedziałam sama w poczekalni kliniki zbyt eleganckiej, abym mogła poczuć się w niej swobodnie. Tomasz tamtego dnia również nie mógł wyrwać się z budowy i czułam, że moja pojedynczość w otoczeniu par mnie piętnuje. Fototapeta na ścianie naprzeciwko przedstawiała bose dziecięce stopy zanurzone w soczyście zielonej trawie, obok duże, zadbane stopy ojca i drobniejsze matki, z naturalnym manikiurem na paznokciach, żadnych karminowych lakierów czy zdobień na dużym palcu - wszystko w tej wizji rodzicielstwa było organiczne i naturalne. To mogłyby być moje i Tomasza stopy obok stóp dziecięcych, gdyby udało się wreszcie rozwiązać problem, który metodą naturalną nie poddawał się rozwiązaniu od ponad roku. W mojej rodzinie to się nie zdarzało.\nMój najstarszy brat urodził się w dziewięć miesięcy po nocy poślubnej rodziców. Matka, z właściwą sobie efektywnością działania, upiekła od razu dwie pieczenie przy ogniu życia – straciła dziewictwo i zaszła w ciążę.\n– No i juz ma ten twój tygo swojigo dziedzica – skwitowała babcia z ulgą pojawienie się pierworodnego wnuka. Sama urodziła najpierw dziéwcaka, więc dobrze wiedziała, jakie termedie mogą wyniknąć z tego przykrego faktu.
\n Skryť popis- Nakladateľ: Nisza
- Kód:
- Rok vydania: 2024
- Jazyk: Poľština
- Väzba: Měkká
- Počet strán: 160
Recenzie